[RECENZJA] Sławek Michorzewski - "Wspulnicy"

"Zawsze wychodziłem z założenia, że ktoś głupszy i mniej inteligentny ode mnie nie może mnie obronić”


Badania naukowe potwierdzają, że minuta śmiechu przedłuża życie o około dziesięć minut, dlatego nie mam najmniejszych wątpliwości, że książka, którą Wam zaprezentuję jest najlepszym lekarstwem na poprawę nastroju, a co za tym idzie – na długowieczność.

Urodzony w 1970 roku Sławomir Michorzewski, pisarz dotychczas mi nieznany, ukończył Akademię im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jest felietonistą prowadzącym na łamach Gazety Wyborczej rubrykę ,,Ale cyrk” oraz autorem książek nacechowanych absurdem i oscylujących wokół komedii i kryminału.

Zadebiutował w 2012 roku publikując ,,Cyrk”, który ukazał się w tradycyjnym papierowym nakładzie oraz w formie audiobooka w interpretacji Janusza Chabiora (2014r.). Spod jego pióra wyszły również ,,Opowiadania bez puenty” (2013r.) oraz ,,Wspulnicy” pisani wbrew zasadom ortografii przez ,,u”, wydani w tym samym roku nakładem Wydawnictwa Poligraf.

Na ich kartach twórca kreśli historię, która swój początek ma w sopockiej dzielnicy willowej. Przebrane za elektryków szemrane typy, Długi i Gruby, wpadają na tylko z pozoru genialny pomysł wyłudzenia pieniędzy od dyrektora Banku Gospodarności, Adama Niemca. W tym celu udają się do mieszkania Jadwigi i Kornela Kowalskich, bowiem pewni są, że to właśnie lokum bankowca. Gdy prawda okazuje się zupełnie inna, dochodzi do całej serii przekomicznych zdarzeń z udziałem Hali i Ewy, pracownic Agencji Sadomaso, Rogaszewskiego i Mundka – przedstawicieli Agencji Windykacyjnej ,,Romulus”, jak również prawdziwego elektryka, który o ustalonej porze wyłącza zasilanie. Wszyscy pojawiają się na zlecenie Adama Niemca, który z pomocą przyjaciela, psychiatry Jarka Kochowicza, działa w odwecie, na złość sąsiadowi Kowalskiemu. Nie przypuszcza, że z pozoru inteligentny kawał, stanie się początkiem jego własnych kłopotów. Piętrząc się, dotykają one również Pana IKS i Milczącego oraz księdza Jerzego Nowaka urzędującego w parafii na obrzeżach Gdyni.

O co toczy się gra? Czy jest warta świeczki? Kto okaże się być wrogiem, a kto przyjacielem? Co wspólnego z tą sprawą mają przybyli z Francji Krystian i Jean Paul Kowalscy, czyli brat i bratanek Łysego?

Sławek Michorzewski na plan pierwszy kryminalnej komedii dla dorosłych, wysunął postaci dwóch typów spod ciemnej gwiazdy: 

Jana Nowaka, zwanego Długim – w zamierzchłej przeszłości nauczyciela wychowania fizycznego, w niczym nie przypominającego pedagoga, przeciwnie – to rabuś pierwszej klasy, którego lepkie ręce biją, gdy zajdzie potrzeba oraz sięgają bez żadnych skrupułów po cudzą własność, począwszy od mieszanki ziół i fajki Szamana Uzdrowiciela, poprzez płaskorzeźbę, na samochodzie skończywszy.

Jego towarzysz, Jurand Prukała, pseudonim Gruby, jawi się czytelnikowi jako niski, siwogłowy, pulchny osobnik z kolczykiem, który trzy miesiące przepracował na stanowisku strażnika miejskiego.

Ich wygląd i zachowanie przywiodły mi na myśl aktorski duet Daniela Sterna i Joego Pesciego, odtwórców ról Marva i Harrego, bohaterów kultowej serii filmów o ,,Kevinie, który został sam w domu” wyreżyserowanych w latach dziewięćdziesiątych przez Chrisa Columbusa.

W tym jakże doborowym towarzystwie przyjdzie żyć Adasiowi Niemcowi, noszącemu zaszczytne miano Liska Chytruska, ponieważ słynie ze skąpstwa. Czas spędzony z rabusiami, zmienia diametralnie naszego bohatera, który ku przeogromnej uciesze czytelnika, decyduje się opowiedzieć po ciemnej stronie mocy i walczyć o przetrwanie w myśl zasady: ,,Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.

Pisarz brawurowo pokierował akcją nie dając Wspulnikom nawet chwili wytchnienia, bowiem zabójstwo i rabunek, bitwa na komisariacie, sprytne składanie zeznań, ucieczka ze szpitala psychiatrycznego oraz zmylenie pościgu, zmuszały do ciągłego myślenia w jaki sposób ujść cało z piętrzących się opresji.

Sławek Michorzewski nie pozostawił swych bohaterów bez pomocy: w ręce włożył między innymi dubeltówkę i elektroniczną nianię dla niemowląt z funkcją dźwięku i obrazu. Wyposażył ich też w całe pokłady silnej woli przetrwania, dbając jednocześnie, by w toku absurdalnych zdarzeń trup ścielił się dosyć gęsto.

Wszystko to sprawiło, że od lektury ,,Wspulników” nie mogłam się oderwać, spędzając z nimi w dobrym humorze tylko dwa wieczory. 

Na korzyść książki przemawia bowiem język bardzo przystępny odbiorcy, mimo znacznego nagromadzenia wulgaryzmów w partiach dialogowych tekstu. W moim odczuciu zabieg ten autor zastosował, chcąc ukazać niewątpliwy temperament postaci i zarazem wzbudzić u czytelnika odruch śmiechu do łez.

Jedyny zarzut w mojej ocenie stanowi okładka – choć oryginalna, nie zachęca do sięgnięcia po ponad dwustustronicową książkę, po przeczytaniu której mam jednak wielką ochotę zapoznać się z pozostałym dorobkiem Sławka Michorzewskiego. 

Co więcej, zaliczam go do grona ulubionych polskich pisarzy i z niecierpliwością czekam na kontynuację ,,Wspulników” zatytułowaną ,,Urzędnik”, która ma pojawić się jeszcze w tym roku.

Spotkajcie się z nimi także Wy. Naprawdę warto, daję słowo!

Niniejszą recenzję opublikowano także na łamach Pienińskiego Portalu Informacyjnego TUTAJ i Dziennika Trybuna TUTAJ .

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"