[RECENZJA] Janusz Leon Wiśniewski - "S@motność w sieci"

"Ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej" 


Czas biegnie nieubłaganie. Karta w kalendarzu pokazuje luty – najkrótszy miesiąc w roku, przywodzący na myśl dzień świętego Walentego, czyli święto zakochanych.

Mając to na względzie, warto pochylić się nad lekturą miłosnej powieści autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego, zatytułowanej ,,S@motność w sieci”.

Sześćdziesięciojednoletni mężczyzna, nim został pisarzem, dał się poznać jako doktor informatyki oraz doktor habilitowany chemii, którego autorski specjalistyczny program komputerowy wykorzystują światowe firmy chemiczne.

W jego pisarskim dorobku, z wyjątkiem publikacji naukowych, znajduje się trzydzieści jeden powieści, których jest autorem bądź współtwórcą. Niewątpliwie największy rozgłos na tym polu przyniosła mu debiutancka ,,S@motność w sieci”, znana również jako ,,Samotność w sieci” oraz ,,S@motność w sieci. Tryptyk”, która ukazała się nakładem Wydawnictw Prószyński i S-ka oraz Czarne. Na uwagę zasługuje fakt, że Janusz Leon Wiśniewski otrzymał za nią w 2003 roku nagrodę ,,Studencka Cooltura”. 

Skąd tak ogromne zainteresowanie książką? W moim odczuciu odpowiedź wydaje się bardzo prosta: wynika z faktu, iż jest ona utrzymaną we współczesnych realiach powieścią na miarę XXI wieku, w której prym wiodą nowinki techniczne – Internet, pager i SMS, tak bliskie wielu, zwłaszcza młodym ludziom, patrzącym na przedstawioną historię przez pryzmat własnych, sieciowych doświadczeń.

Pisarz kreśli na jej kartach wydarzenia, które stają się udziałem młodej, tajemniczej kobiety i Jakuba. Spośród milionów użytkowników sieci internetowej, nieznajoma wybierając go, pisze: ,,Jestem jeszcze trochę zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić. Nareszcie przyda się na coś ten cały Internet. Trafiło na Ciebie. Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?”.

Słowa stają się początkiem bardzo bliskiej relacji między dwojgiem zranionych przez życie ludzi, którzy zwierzając się sobie, uzależniają się od wymienianej korespondencji, zakochują się i bardzo tęsknią. Jak ich związek wpłynie na życie w realnym świecie i jakie będą jego konsekwencje? Czy zakochanym będzie dane się spotkać? I najważniejsze – czy możliwe jest, by internetowa miłość zaowocowała szczęściem już na zawsze, a jeśli nie, to jakie są tego przyczyny?

Janusz Leon Wiśniewski stworzył niestereotypowy romans, widziany oczyma mężczyzny, a nie jak to zwykle bywa – kobiety. Opowieść, choć fikcyjna, zakrawa na z życia wziętą, ponieważ bohaterom przychodzi mierzyć się z problemami przeciętnych ludzi, obarczonych bagażem życiowych doświadczeń: brakiem szczęścia w małżeństwie z pięcioletnim stażem, czy też niemożnością znalezienia szczęścia w miłości.

Uniwersalizm opowieści sprawił, że została ona zekranizowana w 2006 roku. Tego zadania podjął się Witold Adamek, w rolach głównych obsadzając Magdalenę Cielecką i Andrzeja Chyrę.

Film stanowi prawie wierną kopię książki. Tajemnicza nieznajoma otrzymała imię Ewa. Moim zdaniem jest to imię o symbolicznym wydźwięku, jakby po drugiej stronie ekranu mogła kryć się każda z nas.

Ekranizacja wzbudziła wśród widzów wiele emocji. Odbieram ją pozytywnie, szczególnie przez wzgląd na dobór obsady aktorskiej. Ewa jawi się jako piękna, delikatna i szczera kobieta, a Jakub swoją osobą uosabia bardzo przystojnego mężczyznę, naukowca i podróżnika zarazem, który nie rozstaje się ze skórzaną teczką i laptopem.

Z drugiej jednak strony wprawne oko widza, który wcześniej książkę miał w ręku, wychwyci odstępstwo od fabuły, poczynione, w moim odczuciu, z czystej komercji, ponieważ historia z happy endem lepiej, choć przecież nie zawsze, się sprzeda.

Nie będę kryć, że w pewnym momencie trwania filmowego seansu poczułam się oszukana. Przenosząc opowieść na ekran, dopuszcza się pominięcie niektórych jej wątków, ale czy całkowita zmiana książkowego zakończenia nie jest lekką przesadą? Uważam, że tak, ponieważ zakończenie daje nam pogląd na całą przedstawioną historię z odpowiedniej perspektywy. W przypadku ,,S@motności w sieci” perspektywy są dwie: literacka i filmowa.

Jakkolwiek nie spojrzeć na to dzieło, warto poświęcić mu chwilę uwagi i zastanowić się nad stwierdzeniem, które w nim się pojawia, mianowicie ,,(…) ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej (…)”.

Czy ma ono rację bytu? Wydaje mi się, że to kwestia indywidualna i otwarta. Zastanówcie się nad nią. Zbliżający się dzień zakochanych niech będzie ku temu okazją.

Niniejszą recenzję opublikowano także na łamach Pienińskiego Portalu Informacyjnego TUTAJ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"