[RECENZJA] Faye Kellerman - "Pętla"

To bardzo mało prawdopodobne, by jeden seryjny morderca był świadkiem zabójstwa popełnionego przez innego seryjnego mordercę” 


Idea w myśl której „Człowiek człowiekowi wilkiem” obrazuje prawdę o złożoności ludzkiej natury, jednocześnie skłaniając do refleksji nad mroczną stroną osobowości. Skrywana głęboko, czasem niespodziewanie ujawnia się przynosząc ból, cierpienie, a nawet śmierć. Kim są ludzie zdolni ją zadać? Jakie motywy nimi kierują?

Na postawione pytania muszą odpowiedzieć twórcy kryminałów, do których zalicza się Faye Kellerman – żona słynnego pisarza tychże opowieści oraz thrillerów psychologicznych, Jonathana Kellermana. Kobieta, mimo sukcesu męża, nie żyje w jego cieniu – przeciwnie – jest znana czytelnikom za przyczyną serii książek o Peterze Deckerze i Rinie Lazarus.

„Pętla” wydana nakładem HarperCollins w lutym tego roku to kolejna jej część stanowiąca zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki.

Na kartach najnowszego thrillera, przenosi czytelnika na przedmieścia Los Angeles, gdzie z krokwi nowo budowanego domu, zwisa  nagie ciało młodej kobiety, Adrianny Blanc – dwudziestoośmioletniej pielęgniarki dziecięcej pracującej w szpitalu St.Timothy. Jakie wydarzenia doprowadziły do jej śmierci? Odpowiedzi szukają porucznik Peter Decker wraz z detektywami, Oliverem Scottem i Marge Dunn. W toku prowadzonego śledztwa na jaw wychodzą nieznane fakty skutkujące śmiercią Crystal Larabee. Czy zgony przyjaciółek mają ze sobą coś wspólnego?

Na domiar złego, znika znajoma Deckera, Teresa McLaughlin – absolwentka medycyny ratunkowej. Jej mąż, Chris Donatti, cieszy się złą sławą płatnego mordercy. W zaistniałych okolicznościach, Gabe Whitman – piętnastoletni syn zaginionej, trafia pod opiekę porucznika i jego żydowskiej rodziny. Jaką tajemnicę skrywa Terry? Czy uda się ją odnaleźć, dotrzeć do źródła tragedii młodych dziewczyn i zdemaskować mordercę?

Faye Kellerman nakreśliła „Pętlę” w oparciu o powszechnie znany schemat: zbrodnia motywuje śledczych do działania, którego konsekwencją jest odkrycie prawdy oraz ukaranie winnego. I na tym właściwie mogłabym zakończyć swój wywód, gdyby nie fakt, że historia tylko na pierwszy rzut oka zdaje się być taką, jakich wiele.

O tym przekona się także przydzielony do rozwiązania zagadki związanej ze śmiercią młodej denatki, Peter Decker – sześćdziesięcioletni porucznik z trzydziestoletnim stażem pracy, bowiem pewnego dnia w jego szczęśliwe życie ponownie wkracza dawna znajoma, Terry McLaughlin, prosząc, by był świadkiem rozmowy z mężem, ponieważ obawia się jego reakcji. Zważywszy na to, że ma do czynienia z seryjnym mordercą, lęk jest w pełni uzasadniony. Mimo zachowania najwyższych środków ostrożności, kilka godzin później kobieta znika bez śladu, zostawiając na pastwę losu zdezorientowanego, nastoletniego syna, który w przyszłości ma szansę zostać wielkim pianistą, ale puki co, jego teraźniejszość maluje się w czarnych barwach.

Wszystko to pozwala wysnuć wniosek, że pisarka prowadzi akcję dwutorowo. Przystępnym w odbiorze językiem opowiada historię, która choć nieoryginalna, momentami intryguje czytelnika odkrywającego wraz z detektywami nowe, zapętlone  tropy przybliżające do czarnej zasłony przeszłości, której zerwanie rzuca nowe światło na niewyjaśnioną dotąd serię zgonów młodych kobiet.

Mimo to wciąż nie wiadomo, kto odpowiada za śmierć Adrianny i Crystal. Autorka, z właściwym sobie wyczuciem, rzuca podejrzenia na nowe osoby. Czy mordercą jest ktoś z najbliższego otoczenia, a może winnego należy szukać zupełnie gdzie indziej, na przykład w Las Vegas? No i gdzie jest Terry? Żyje, czy podzieliła los zaprzyjaźnionych dziewczyn?  Niczego nie można być pewnym, gdy ślady prowadzą do Indii, a mąż – seryjny zabójca, cieszy się wolnością.

„Tyle zbrodni, tak mało czasu”. Nie zwlekajcie więc i odkryjcie mroczne tajemnice Miasta Aniołów, po którym z podniesionym czołem chadzają czarci mordercy.

Zainteresowanych książką odsyłam na stronę Wydawnictwa HarperCollins TUTAJ.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego bardzo dziękuję Wydawnictwu

        
Niniejszą recenzję opublikowano także na łamach Pienińskiego Portalu  Informacyjnego TUTAJ


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"