[RECENZJA] Hanka V. Mody - "Chciałbym, żebyś mnie napisała"
,,Słowami też można malować obrazy"
Podobno ile jest serc, tyle rodzajów miłości więc trudno otulić ją słowami, które bywają ulotne, ale mimo to warto próbować.
Zbiór otwiera opowiadanie tytułowe będące zaproszeniem do zmysłowego świata pisarki, która jak przystało na prawdziwą pasjonatkę gotowania podgrzewa w wielkim, czerwonym garze uczucia swoich bohaterów, by w ostatecznym rozrachunku doprowadzić je do wrzenia i podać odbiorcy na tacy powstałej z życiowych doświadczeń i wyobraźni, dzięki którym będzie mógł współodczuwać i przeżywać to, co stało się ich udziałem.
Niniejszą recenzję opublikowano także TUTAJ na łamach Dziennika Trybuna.
Podobno ile jest serc, tyle rodzajów miłości więc trudno otulić ją słowami, które bywają ulotne, ale mimo to warto próbować.
Z takiego założenia wyszła temperamentna, młoda kobieta
ukrywająca się pod pseudonimem Hanka V. Mody, debiutująca opowiadaniem
„Niewinność” na kartach zbioru zatytułowanego „Lato moralnego niepokoju”.
Cząstki swego talentu pozostawiła także w antologiach „Nikomu się nie śniło”
oraz „Autostop(y)” pod postaciami opowiadań „Sztuka chodzenia po linie” i
„Między stopami”. Publikowała również na
łamach „Nowej Gazety Literackiej” zarazem sprawując pieczę nad działem prozy.
Za przyczyną opowiadań
„Jan” i „Lustro” może poszczycić się kolejno zajęciem I miejsca w konkursie na
opowiadanie erotyczne organizowanym przez Magazyn kulturalno – literacki – Szuflada.net oraz wyróżnieniem w
konkursie „Mocne uderzenie”. Wszystko to sprawiło,
że wydanie samodzielnej publikacji było tylko kwestią czasu.
I tak oto 4.10.2018
roku nakładem internetowego Wydawnictwa e-bookowo.pl ukazał się zbiór opowiadań
nie tylko erotycznych pod tytułem „Chciałbym, żebyś mnie napisała”.
Już na pierwszy rzut oka
uwagę przykuwa okładka wykonana przez Mariusza Słoniewicza przedstawiająca nagą
skórę pokrytą słowami, którymi Hanka V. Mody tnie jak ostrym nożem, o czym w
treści blurba zaświadczył Jarosław Prusiński. Czy autor uwielbianej przeze mnie
powieści pod tytułem „Isztar” traktującej o miłości w
czasach sumeryjskich mówił prawdę? Oczywiście, że tak!
Pisarka bowiem na jego kartach z przeogromnym rozmachem i ładunkiem emocjonalnym
namalowała słowami dziewiętnastoelementowy, wielobarwny obraz miłości,
skrywający wielopłaszczyznowy, podszyty nutami pikanterii i erotyzmu przekaz
odkrywany stopniowo i niespiesznie.

Zbiór otwiera opowiadanie tytułowe będące zaproszeniem do zmysłowego świata pisarki, która jak przystało na prawdziwą pasjonatkę gotowania podgrzewa w wielkim, czerwonym garze uczucia swoich bohaterów, by w ostatecznym rozrachunku doprowadzić je do wrzenia i podać odbiorcy na tacy powstałej z życiowych doświadczeń i wyobraźni, dzięki którym będzie mógł współodczuwać i przeżywać to, co stało się ich udziałem.
Ona – blondynka,
dwudziestodziewięcioletnia mężatka i On – Jan, pięćdziesięcioletni żonaty
mężczyzna. Oni – żądni wrażeń ludzie, odnaleźli siebie na portalu randkowym i
stworzyli „niezwiązek”, którego solidną podstawą była komunia dusz i ciał
przeciwstawiona egzystencjalnemu bólowi: „Ręce, serce, duszę. Się duszę!”. Czy
możliwym jest, by kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób znalazł on ujście
pozwalając wygrać walkę ze sobą i o siebie zarazem? Czy – paradoksalnie –
kluczem do tegoż zwycięstwa może stać się ból fizyczny?
Nie da się ukryć, że Hanka V. Mody z jednej strony zmusza do samodzielnych poszukiwań odpowiedzi na postawione
pytania, ale z drugiej otwiera wiele furtek stanowiących różnorodne alternatywy
wyborów, których – chcemy, czy nie – musimy dokonać pisząc scenariusz własnego
życia i zanurzając się w świat będący tylko naszą przestrzenią.
Tak postąpili bohaterowie opowiadania „Niewinność”. Ich drogi po raz pierwszy zetknęły
się w klubie, by przeciąć się powtórnie na peronie, w punkcie startowym męsko –
damskiej wyprawy. Autorka między wersami uświadamia, iż trzeba łapać wspólne chwile nie
żałując tego, co dobre.
Miała tego świadomość
para kochanków, dla której odległość traciła na znaczeniu, gdy mogła
rozkoszować się swoją bliskością, nieświadoma, że tytułowe nienasycenie przyćmiewa podszepty rozumu wieszczącego
rychły koniec intymnej relacji ustępującej miejsca samotnej wędrówce mężczyzny
po mieście.
Toteż pisarka niebezpodstawnie stawia pytanie: „Jak usłyszeć siebie w
zagłuszającym biciu serca?”. To niełatwe, zwłaszcza kiedy prym wiedzie
wszechogarniająca tęsknota za miłością.
Jej kolejną odsłonę
nietrudno dostrzec w opowiadaniu zatytułowanym „Umówili się na miłość”. Hanka V. Mody próbuje tym razem dociec, gdzie jest miłość? Czy idąc za
przykładem Anki robimy wszystko, by ją odnaleźć z myślą, że „mamy całe życie na
pieprzenie” i spełnianie własnych pragnień? Często spychamy je na margines
życia ulegając stereotypom i bierności, a przecież wcale nie musi tak być…
Wszak o tym, że można
inaczej żyć traktuje opowiadanie pod tytułem „Dziewczynka”,
gdzie między wersami pobrzmiewają jęki kobiety i świst paska lądującego na wypiętych
pośladkach, którym wspomaga się jej partnerka chcąc ofiarować rozkosz używając nie tylko ust i palców.
Przeciwwagą dla tego
obrazu jest relacja damsko - męska opisana słowami opowiadania zatytułowanego „Trzy miesiące”, bowiem oczom czytelnika jawi się mężczyzna
– dominator i wytrawny czytelnik jednocześnie, który posiada rozległą wiedzę o sztuce miłości oraz
potrafi tę wiedzę praktycznie wykorzystać upajając się jej owocami będącymi
gwarantem obopólnego spełnienia.
Historie pozwalają wysnuć wniosek, że Hanka V. Mody bezpruderyjnie i odważnie
łamie seksualne tabu, zarazem prezentując dwubiegunową anatomię uległości
niegrzesznej lecz pięknej na przekór obiegowym opiniom.
Owo przeświadczenie może być dla wielu przejawem życiowej mądrości, za
którą czasem przychodzi zapłacić cierpieniem, o czym dotkliwie przekonuje się
Magda – bohaterka opowiadania „Kolejny dzień”,
która zdradziła chłopaka z jego kolegą, co stanowiło dla autorki bodziec do
refleksji nad tym, czy każdy czas i miejsce są dobre, by ludzie mogli zetknąć się ze sobą?
To kwestia indywidualna
i otwarta, jednak tego, że tak właśnie jest pewni są mieszkający na Mazurach
Duży Łysy, Mała i Ona – bohaterowie opowiadania „Między stopami”,
którzy znalazłszy własny kawałek świata przesiąknięty zapachami ziół, smażonej
cebuli i pomidorowej zupy, pragną się nim dzielić szykując przestrzeń dla
mającej się narodzić istotki, i dla miłości w trójkącie mającej rację bytu za
sprawą poczucia szeroko rozumianej wolności, gdzie „ważne jest to, co tu i
teraz”.
Zapomniał o tym Igor –
bohater opowiadania „Dotknąć gwiazd, czyli męska opowieść wigilijna” – egocentryk przytłoczony brzemieniem
odpowiedzialności za nowe życie, które powołał, a które w jednej chwili być
może przyjdzie mu stracić.
Pisarka wykorzystując elementy terapii wstrząsowej łączy ze sobą piękno
i dramat, pragnąc nakłonić do znalezienia chwili na refleksję nad tym, co w
życiu najważniejsze. Bardzo często bowiem nie mamy czasu, (a może nie chcemy go
mieć?) by zrozumieć, że „(…) ważne są (…) każdy dotyk, słowo, uśmiech i każda
cisza", ponieważ „(…) nie o fizyczne zaspokojenie tu chodzi, bo wsadzić i wyjąć
to każdy potrafi, lecz dotknąć głębiej udaje się niewielu, ale (…) by to
poczuć, potrzeba więcej wrażliwości”, czułości dla każdego innej, będącej
przejawem zainteresowania.
Hanka V. Mody zwraca uwagę, że nieistotne jest, kto kogo bardziej potrzebuje,
wszak wszyscy pragniemy wyrwać się ze smutku choćby po omacku, chcąc znaleźć
kogoś gotowego odpowiedzieć na nasz apel zawarty w słowach: „Przytul mnie”.
Jednak często błądzimy
jak dzieci we mgle, dlatego czasem nie dostrzegamy tego, kto stoi tuż obok nas.
Przekonał się o tym na własnej skórze bohater opowiadania „To nie ją chciałem
pierdolić”.
Do analogicznej
sytuacji dochodzi, gdy ludzie postanawiają – jak bohaterki opowiadania pod
tytułem „Ona” - usilnie tkwić w
relacji ujawniającej niezgodność charakterów i niedopasowanie.
Autorka z niemałą wnikliwością pochyla się nad rozterkami kobiet
nieudolnie starających się żyć w harmonii ze światem spragnionym uczuć, w usta
jednej z nich wkładając słowa: „Nie dałyśmy rozbić się temu uczuciu i nie
dałyśmy mu szansy. Dałyśmy sobie znacznie więcej”. Pod pojęciem „więcej” Hanka
V. Mody skrywa kolejny powód do refleksji, ponieważ każdy z nas inaczej je
rozumie, uzależniając postrzeganie od indywidualnego podejścia do
rzeczywistości, w której żyje.
Świadczy o tym niezbicie relacja dwojga ludzi
wyłaniająca się z opowiadania pod tytułem „Miłość”, gdzie
mąż sprowadza żonę do parteru, łaskawie pozwalając, by była dla niego naczyniem
na spermę, bowiem liczy się tylko on i jego zaspokojenie, a nie jej pragnienia,
odczucia i potrzeby.
Hanka V. Mody prezentuje w pełnej krasie smutną prawdę, że wyznanie:
Kocham Cię to nie wszystko, wszak – paradoksalnie – wszystko zawiera się w tym,
czego „Nie
wypada”, a o czym autorka
przemawiając bezsprzecznie głosem wielu kobiet, ma odwagę powiedzieć głośno, że
pragną one bliskości i dotyku, a jeśli im tego brakuje, czują bezmierną pustkę
skutkującą „gniciem serca”, ale nierzadko niczego nieświadomi mężowie żyją
przeświadczeni o tym, że „Nie wypada przecież okazywać słabości”. Czy aby na
pewno? Przecież jesteśmy tylko ludźmi…
To kolejna kwestia, którą pisarka pozostawia do indywidualnego rozpatrzenia, by już po chwili skierować uwagę na kuchnię, bowiem miniatura zatytułowana „Wrzenie” otwiera w wyobraźni czytelnika ten wielki, czerwony gar, w którym gotują się uczucia. Jeśli będą podgrzewane, okażą się wciąż trwałe, w przeciwnym razie przyjdzie przekonać się jak „serce pięknie potrafi krwawić”.
Doświadczyła tego bohaterka miniatury pod
tytułem „Zniknąć” zmagająca się z
bezsensem istnienia.
Hanka V. Mody dopełniła tę historię kreśląc opowiadanie „Nie znikaj”, w którego centrum postawiła jej męża
przegranego w starciu z depresją i próbą samobójczą żony. Czy na pewno wprowadzanie się w transowy stan niemyślenia
skutkujący niewiedzą jest lekiem na całe zło?
„Przyciąganie ziemskie to największy świata
błąd, za ciężko, by się zerwać stąd”, śpiewała Patrycja Markowska. Słowa te
doskonale odzwierciedlają zachowanie Anny, bohaterki opowiadania „NAStroje” czyniąc z niej ofiarę
stawianą przez autorkę na równi z niedoszłą samobójczynią, pragnącą zasnąć w nadziei, że się już nie obudzi.
Pisarka krocząc po kruchym słów lodzie zagłębia się w mrok złamanego
serca, przyobleczonego w śmierć osoby, którą się kochało i… nadal kocha. Hanka
V. Mody stawia pytanie z pogranicza filozofii: „Czy miłość ma płeć?”, by zaraz
odpowiedzieć: „Moja stała się zupełnie bezpłciowa”. A jaka jest nasza miłość?
Czy próbujemy ją wyrazić na co dzień? Z jakim skutkiem? Czy kochamy naprawdę,
czy może nasze serce potrafi wygrywać tylko fałszywą melodię? Z tym szeregiem
bardzo trudnych pytań autorka nas zostawia skłaniając do refleksji nad życiem i
przemijaniem.
Odgrywają one kluczowe
role w zamykającym zbiór opowiadaniu pod tytułem „Lustro” będącym retrospekcją kruchego jak szkło życia
Gabriela, które rozpada się na milion małych kawałków z chwilą śmierci
ukochanej Moniki pomimo gry pozorów i usilnych prób powrotu do normalności.
Autorka zwraca uwagę, że przeszłość lubi deptać nam po piętach, a my
mamy tendencję od niej uciekać zamiast starać się spojrzeć prawdzie w oczy
niczym w lustro, i godzić się z tym, czego nie możemy zmienić, a zarazem
każdego dnia na nowo, niestrudzenie podejmować próby walki o siebie.
Choć zbiór „Chciałbym,
żebyś mnie napisała” składa się z odrębnych opowiadań to jednak tworzy zwartą i
jednolitą historię ludzi kochających i szukających miłości, która sprosta
oczekiwaniom, która w starciu z codziennością odniesie zwycięstwo pozostawiając
ślady na skórze, a może nawet jeszcze głębiej – w nas samych. Szukajmy więc sensu w słowach ulotnych i starajmy się wcielać je w czyn
zostawiając na skórze partnera ślady seksualnych igraszek. Miejmy odwagę kochać – tak po
prostu.
Zainteresowanych książką odsyłam na stronę
internetowego Wydawnictwa e-bookowo.pl oraz na bloga autorki – Słowami po oczach, czyli Hanka pisze.
Niniejszą recenzję opublikowano także TUTAJ na łamach Dziennika Trybuna.
Komentarze
Prześlij komentarz