[RECENZJA] Violetta Ozminkowski - "Maria Czubaszek. W coś trzeba nie wierzyć"
,,Życie powinno troszkę bawić"
Wystarczy piękny uśmiech, by ukryć zranioną duszę i nikt nie zauważy jak bardzo rozbity jesteś w środku powiedział kiedyś Robin Williams. Słowa znanego aktora i komika potwierdziła swoim życiem Maria Czubaszek, bohaterka biograficznej książki Violetty Ozminkowski zatytułowanej Maria Czubaszek. W coś trzeba nie wierzyć i opublikowanej nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka 23.02.2021 roku.
Zwanej skrzatem – literatem drobnej pani nie
trzeba nikomu przedstawiać, bowiem jej cięty język oraz miłość do zwierząt,
kawy i papierosów sprawiały, że do końca swoich dni była na ustach wielu. Violetta
Ozminkowski tego świadoma, pozwoliła, by na kartach spisanej przez siebie
historii rozbrzmiewał wielogłos, jednak w znacznie stonowanym tonie. Dlatego do
wspomnień nakłoniła osoby z najbliższego otoczenia artystki: Wojciecha
Karolaka, Artura Andrusa oraz Elżbietę Kwiatkowską, Wandę Ostrowską, dr Irenę
Krzywicką, Izoldę in de Beatou, Barbarę Młynarską Ahrens, Michała Nalewskiego,
Jarosława Topolewskiego, Krzysztofa Dankszewicza, Tomasza Jachimka, prof.
Mariana Zembalę i Filipa Świtaja.
Wielogłos ów „układa
się” więc w biografię – nie biografię osoby nietuzinkowej. Buntowniczki przeciw
wtłaczaniu kobiet w trybiki machiny naoliwione przez wielowiekową kulturę
narzucającą im role ściśle wynikające z płci, czyli matki, żony i kochanki.
Żoną owszem – była, nawet dwukrotnie, natomiast pozostałe – trwając niezmiennie
w przekonaniu o słuszności podjętych wcześniej decyzji - odrzuciła, dokonując
podwójnej aborcji i stroniąc od dotyku w wymiarze cielesnym. Ale za to dotknąć
i poruszyć słowem potrafiła do głębi, jak nikt przed nią i nikt po niej, o czym
rozmówcy zgodnym chórem zaświadczają. Przewodzi mu Wojciech Karolak – jeden z
najwybitniejszych europejskich
jazzmanów, który przez lata dzielił życie z Marią Czubaszek, będąc jej Zającem,
a ona jego Zajączką. Było ono jednak dalekie od usłanego różami, (chyba, że
spojrzymy na nie przez pryzmat różanych kolców). Dlatego zapewne niejeden
czytelnik tychże wspomnień pozostanie na długo w niemym zadziwieniu, zadając
sobie pytanie: jak satyryczka wspinając się na oblaną obficie alkoholem życiową
górę, potrafiła jednocześnie przez wiele lat bawić innych na scenie?
Tym bardziej więc
lektura książki potęguje przeświadczenie o szacunku dla słowa zarówno
mówionego, jak i pisanego, którym Czubaszek operować potrafiła perfekcyjnie i
zawsze trafiając w sedno. Mimo to nigdy,
ale to nigdy nie powiedziała, że pisanie sprawia jej przyjemność. Zawsze
mówiła, że robi to dla zarobku. W dobrym tonie było nie kreować się na
wielkiego pisarza. Przynajmniej wśród satyryków, którzy żyją z pisania „głupot”.
Mawiała za to, że życie jest piękne jak
musztarda w ten sposób odważnie manifestując niechęć do niego, a z drugiej
strony świadomie odwlekając swoją śmierć. Wiadomo,
każdy ma jakieś przeczucia, a po śmierci bliskiej osoby, gdy już wyświetli się
napis „The end” film można obejrzeć od początku i popatrzeć na dobrze znane
sceny z zupełnie innej strony. Poszukać niewidocznych wcześniej sensów.
Niewątpliwie biografia
ta jest tychże sensów skarbnicą, a Violetta Ozminkowski wywiązała się
właściwie z powierzonego sobie zadania, wykorzystując powszechnie znaną zasadę
faction, opartą na braku sprzeczności z faktami oraz realizmie popartym
dodatkowo kilkunastoma fotografiami, notatkami oraz listami niejako spinającymi
przedstawione w oderwaniu od siebie treści.
Ponadczasowe,
namacalnie dotykają szeroko rozumianej wolności. Czy my dobrze wykorzystujemy wolność? Mnie się wydaje, że tak jak
wszystkiego, wolności też trzeba się nauczyć.
Niech te słowa oraz postawa Marii Czubaszek będą
drogowskazem pomagającym nam przebyć życiową drogę zgodnie z własnym sumieniem
i przekonaniami oraz w poczuciu bycia prawdziwie wolnym jak ona człowiekiem, w
pełni świadomym, że każdy szczyt ma swój
Czubaszek.
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka i portalem Autorzy Książek w Obiektywie, na którego facebookowym profilu recenzję wpierw opublikowano.
Koniecznie muszę sięgnąć po tę publikację.
OdpowiedzUsuńCieszę się, Aguś, że udało mi się Cię do tego zachęcić. Pozdrawiam! :)
Usuń