[RECENZJA] Nicholas Sparks - "Powrót"

 ,,Sekrety niemal zawsze wychodzą na jaw..."

Krzysztof Krawczyk w utworze zatytułowanym Pamiętam ciebie z tamtych lat śpiewał: Zamknij świat na klucz, wróć do mnie/ Żal za siebie rzuć, wróć do mnie… A co, jeśli najtrudniej powrócić do samego siebie?

To pytanie głośno rozbrzmiewa na kartach Powrotu – najnowszej powieści mistrza romantycznych historii, Nicholasa Sparksa opublikowanej nakładem Wydawnictwa Albatros 27.01.2021 roku.

Pisarz z właściwym dla siebie rozmachem uczynił narratorem Trevora Bensona – lekarza, który podczas misji w Afganistanie zostaje ciężko ranny, czego skutkiem są blizny na ciele i duszy zarazem. Przychodzi mu zmagać się z zespołem stresu pourazowego, zwanym w skrócie PTSD. Na domiar złego, jego dziadek Carl umiera, zostawiając wnukowi w spadku wymagający remontu dom, pszczele ule pełne miodu i gorzkie jak piołun sekrety, z którymi wiążą się losy dwóch kobiet, niepostrzeżenie wkraczających w życie medyka. Jak poradzi on sobie z tak różnorodnym i ciężkim bagażem? Czy zdoła go udźwignąć, a jednocześnie podjąć wysiłek usunięcia z niego kamieni symbolizujących złe zdarzenia mogące stanowić – paradoksalnie – przyczynek do bycia szczęśliwym?

Z twórczością amerykańskiego twórcy, Nicholasa Sparksa jest mi po drodze, odkąd uległam kilka lat temu czarowi debiutanckiego Pamiętnika. Dlatego z radością sięgnęłam po jego dwudziestą drugą już powieść, nomen omen powracając na kartach Powrotu do odkrywania przygód kolejnego z bohaterów nietuzinkowych. Tym razem pod postacią młodego, inteligentnego i zamożnego lekarza, któremu wybuch moździerzowego pocisku na stałe odmienił dotychczasowe życie, zmuszając do jego przeorganizowania i obrania za cele innych priorytetów. Toteż przyjeżdża on do Północnej Karoliny, gdzie pod New Bern znajdują się stary dom dziadka i… nowe kłopoty.

Nicholas Sparks piętrzy je, stawiając na drodze Trevora Bensona dwie skrajnie różne od siebie kobiety. Nastoletnia Callie – pracownica sklepu Slow Jimp w Trading Post. Dziewczyna z wiadomych tylko sobie powodów wyrzekła się własnej tożsamości i rodziny. Dorosła Natalie Masterson – prawa ręka szeryfa, śliczna policjantka pełna sprzeczności i z niemniejszym od Callie bagażem sekretów, jak również sercem, które choć pragnie miłości Trevora, nie może jej przyjąć. Zasadnym więc zdaje się postawienie pytania: czy lekarz zdoła „uleczyć” świat, w którym przyszło żyć im trojgu, skoro sam także potrzebuje pomocy?

Zdawać by się mogło, że amerykański pisarz na to nie dozwoli, bowiem przez całą fabułę potęguje w czytelniku przeświadczenie, że z jednej strony - życie nigdy nie toczy się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, tym bardziej, że przecież wszyscy mamy jakieś tajemnice, a przyszłość jest nieodgadniona, to z drugiej – niejako dla równowagi - spieszy z zapewnieniem, że niosąc pomoc innym, pomagamy również, a może przede wszystkim sobie.

Warto więc podjąć trudy biorąc rozsypane niczym układanka życie we własne ręce, bo być może spotka nas niespodzianka i ułożywszy ją, dojrzymy tak upragnione światełko w ciemnym tunelu. Wychodząc z takiego założenia, Sparks owym tunelem uczynił sekrety Callie i Natalie, które stopniowo odkrywa przed Trevorem. Zagadkowe zachowania obu kobiet niejednokrotnie są dla niego niezrozumiałe, jednocześnie stanowiąc wyzwanie, bowiem za punkt honoru mężczyzna stawia sobie dojście do prawdy, w pełni świadom, że życie to droga pełna meandrów i wiraży, na różnych etapach zmieniają się nasze nadzieje i marzenia, ale nie zmienia się jedno – pragnienie, by wybaczyć sobie i aby nam wybaczono.

Owo wybaczenie jest niczym światełko rozjaśniające każdy, nawet najciemniejszy odcinek tunelu, będące w mocy otworzyć oczy na możliwości wydostania się z niego po to, by choć na chwilę zwolnić tempo życia, ciesząc się pięknem otaczającego świata i mogąc podziwiać pszczoły, aligatory, orły, albo po prostu po całym dniu pracy usiąść w cieniu werandy i zjeść posiłek w towarzystwie osoby przyprawiającej o szybsze bicie serca.

Właśnie owo szybsze bicie serca stanowi o sile języka, którym Sparks się posługuje i do którego zdążył już nas przyzwyczaić, nadając także i tej powieści wyczuwalny rytm. Zwalnia on jednak z chwilą połączenia się wszystkich wątków, niczym puzzli trudnej układanki, pozwalając czytelnikowi odnaleźć refleksję ujętą w słowach: Wierność w zdrowiu to nic trudnego, dopiero wierność w chorobie sprawia, że miłość lśni najjaśniej. Trzeba jej strzec jak sekretu dającego pociechę w bezlitosnym życiu.

Czy jesteśmy na to gotowi i świadomi, że najtrudniej zrobić ten pierwszy, a zarazem będący milowym krok, pozwalający powrócić do samego siebie? Starajmy się dawać sobie tę szansę, jeśli nie każdorazowo, to bardzo często, pamiętając, że życie jest krótkie i serce kiedyś przestanie bić…


Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Albatros i portalem Autorzy Książek w Obiektywie, na którego facebookowym profilu recenzję wpierw opublikowano. 





Komentarze

  1. Bardzo podobała mi się ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także. Sparks kreśli historie z przesłaniem, a nie typowe romanse i chyba właśnie dzięki temu może cieszyć się przychylnością tak wielu czytelników. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"