[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"

 Grecka trauma

Blizny mają dziwną moc przypominania nam, że przeszłość wydarzyła się naprawdę. Słowa Cormac’a McCarthy’ego – zmarłego amerykańskiego pisarza, scenarzysty i dramaturga, zdają się przenikać na grunt najnowszej powieści sensacyjnej Macieja Siembiedy, zatytułowanej Nemezis i opublikowanej nakładem Wydawnictwa Agora 26.04.2023 roku.

Na jej kartach z ogromnym rozmachem, a przy tym szacunkiem dla historii i czytelników, pisarz nakreślił historię Bruna i Herberta – cieszących się sławą opolskiego Zaodrza braci Janoschek. Wyglądem i charakterami różnili się tak bardzo, że połowa plotkarek z dzielnicy twierdziła, że któryś został podmieniony na porodówce. Druga połowa powątpiewała w wierność małżeńską matki […], ale przeciwieństwa przyciągają się najsilniej […]. Tak jest z magnesami. Zbliżysz do siebie takie same bieguny – odepchną się. Żadną siłą nie połączysz. Zbliżysz odmienne – przyciągną się i chwycą tak mocno, że nie rozerwiesz[…] Jakby byli jednym syjamskim rodzeństwem, które łączyły nie kości miednicy czy klatki piersiowej, ale dusze. Kiedy więc starszy umiera, młodszy poprzysięga zemstę, która przez lata trawi serce niczym ogień drwa, a mimo to on lgnie do jego blasku, jak ćma, zapominając, że gniewu i żalu nie da się usunąć jak plam z ubrania, zwłaszcza, kiedy w sercu tym najgłębiej tkwi kolec niespełnionej miłości. Dlaczego Greta Gajda zdecydowała się poślubić Herberta i jaki ów fakt miał związek ze skrywanym przez niego równie głęboko sekretem? Dlaczego Bruno podjął decyzję o ucieczce z domu i z jakimi tego konsekwencjami przyjdzie mu się mierzyć do końca życia? I w końcu: w jaki sposób przewrotny los splecie ze sobą dwa – na pierwszy rzut noża – odległe światy Bruna oraz rodzeństwa Marii i Jana Tosidowskich, których dzieje autor zawarł w Katharsis – w moim odczuciu najlepszej greckiej sadze rodzinnej w polskim wydaniu?

Maciej Siembieda sześć lat temu szturmem wdarł się na powieściowy rynek wydawniczy za przyczyną 444 - książki, która – traktując o obrazie Jana Matejki pod tytułem Chrzest Warneńczyka – zdobyła w 2017 roku Grand Prix pierwszej edycji niezależnego plebiscytu na polską Książkę Roku Brakująca Litera, któremu mam zaszczyt i przyjemność przewodzić. Od tamtej pory śledzę literackie poczynania rodowitego starachowiczanina i obserwuję – co przychodzi mi teraz nakreślić z radością, że stale podnosi sobie poprzeczkę, a zarazem pozostaje wierny początkowym założeniom. Dotychczasowy dorobek, bowiem stanowi odbicie prawdziwych zaskakujących wydarzeń. Tychże nie brak jest, a wręcz pojawiają się w obfitości jak grzyby po deszczu również na kartach Nemezis, dlatego w pierwszych chwilach po lekturze, ręce składały mi się do oklasków, miast do pisania recenzji, zwłaszcza, kiedy odkryłam, że dziadek koleżanki ze studiów dziennikarskich autora stał się pierwowzorem Bruna – początkowo artysty cyrkowego, słynącego z rzucania nożami, następnie hitlerowskiego komandosa, doskonalącego umiejętności pod czujnym okiem Otta Skorzenego – dowódcy wsławiającego się podczas II wojny światowej oddziału, po czym PRL-owskiego skazanego, a w końcu uczestnika nietuzinkowej gry o przyszłość Śląska w Europie, gdzie przewodnia dewiza wręcz grzmiała: PO TRUPACH DO CELU

Wszystko to pozwala wysnuć wniosek, że Bruno Janoschek bogactwem faktów z życia wziętych mógłby obdzielić co najmniej kilkoro ludzi, a ponieważ przeżył je sam, zadaniem opowiadającego – w tym przypadku Macieja Siembiedy – było skrupulatnie zgłębić temat, a następnie umiejętnie rozmieścić jego elementy na fabularnej planszy, by na końcu równie fachowo poprowadzić po niej czytelników, usatysfakcjonowanych wyprawą we wcześniej nieznane sobie rejony. Stawia więc pisarz siebie w roli przewodnika i jako artysta słowa pisanego, piórem wskazuje Breslauerstrasse, (obecnie ulicę Wrocławską), przy której młodzieńcze lata spędził Bruno Janoschek, zafascynowany sławą cyrku Buscha, gdzie z czasem przyszło bohaterowi odkryć talent do rzucania nożami – ba! – odkryć […] dar, jaki Bóg dał na tym świecie tylko człowiekowi, wszak […] żadne ze zwierząt nie potrafi rzucać. Nawet małpa, a przy tym zrozumieć, że idą złe czasy. Cyrk to idealne miejsce, żeby się przed nimi schronić. Jednak już przed samym sobą schronić się nie można i tę gorzką lekcję przyszło Brunowi odrabiać po wielokroć. Na dowód tego Maciej Siembieda niestrudzenie splata pasma prawdy i fikcji w fabularny warkocz, którego estetyka zachwyca i zadziwia. Autor, bowiem popycha go w lwią paszczę oddziału specjalnego niemieckiej, nazistowskiej formacji paramilitarnej, by następnie skierować jego kroki do Egiptu, gdzie faszyzm przybierał własną postać oraz nakazać uczestnictwo w słynnej akcji odbicia Benita Mussoliniego, którego Włosi aresztowali i ukryli na niedostępnej górze Gran Sasso i tym samym ponad wszelką wątpliwość wykazać, że ów mężczyzna łaknął krwi. Jego umysł nauczony koncentracji na jednym punkcie, w który ma trafić nóż, miał też jeden cel: zabijać Greków. Codziennie […] prosił Boga, aby dał mu wojnę, która to umożliwi, ale Bóg nie słucha modlitw o zemstę, nawet, kiedy w tej materii orendują Nemezis – grecka, mitologiczna bogini, przydzielająca ludziom szczęście i sprawiedliwość zależnie od ich zasług, jak również Sechmet – bóstwo Dolnego Egiptu patronujące misji zemsty. Mimo to Janoschek obsesyjnie zaślepiony nienawiścią trenował swoją zemstę, a zgubiwszy samego siebie zapomniał, że nienawiść można zwalczyć tylko miłością.

Walczą więc ze sobą na uczuciowym ringu nienawiść i miłość, a Maciej Siembieda niczym rasowy arbiter nie pozostaje bierny – wręcz przeciwnie – jest w pełni świadomy, że o wiele trudniej odkryć tajemnicę trawiącą Herberta śpiącego wiecznym snem, aniżeli tajny bunkier w sudeckim lesie koło Kletna, dlatego wychodzi z założenia, iż precyzyjne wykonanie operacji na otwartym sercu jest absolutną koniecznością, ponieważ nie tylko uwalnia ona żywych ze szponów śmierci, lecz także – a może przede wszystkim – poszerza horyzonty myślowe i pozwala zrozumieć, że kochać to nie znaczy zawsze to samo. 

W toku rozwoju akcji bolesną tego świadomość przychodzi zyskać także czytelnikom, kiedy w ostatecznym rozrachunku pisarz za cel literackiej podróży obiera Opole, tym samym, wykazując, że historia kołem się toczy i tylko od nas zależy, czy w natłoku spraw wszelakich znajdziemy czas na refleksję. Bruno próbując wyprostować znaki zapytania, które splatały mu się w myślach[...] stracił ochotę na wspomnienia, ale przy tym równie boleśnie jak przed laty zrozumiał, że nie ma ludzi nietykalnych oraz, że […] teraz też jest wojna. Tylko inna – o Śląsk, lecz nade wszystko o przyzwoitość, która jest gwarantem miłości do samego siebie. Miłości zdolnej zaświadczyć, iż koniec z zabijaniem i posklejać rozsypane cząstki świata, czyniąc go za tą przyczyną lepszym niż jest. Choćby miało to trwać pół wieku, warto próbować owemu światu zrekompensować złą przeszłość i na cztery wiatry przegonić chaos.


Zainteresowanych książką odsyłam na stronę Wydawnictwa Agora.

Dodatkowo zapis przeprowadzonego przeze mnie wywiadu z Maciejem Siembiedą na łamach niezależnego kwartalnika literacko - artystycznego POST SCRIPTUM (2) - październik 2019 można znaleźć TUTAJ na stronach 30 – 32.






Komentarze

  1. Dziękuję za ciekawą recenzję, zachęciłaś do przeczytania😄📖📕
    Pozdrawiam serdecznie🌼🤗
    Morgana z bloga
    https://spacerem-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę i dziękuję za te słowa. Życzę już teraz miłego czytania :) Będę odwiedzać Twojego bloga w poszukiwaniu wrażeń z lektury i nowych, książkowych inspiracji.
      Odwzajemniam serdeczności! :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.