[RECENZJA] Remigiusz Mróz - "Turkusowe szale"
"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa jaką sobie ludzkość wymyśliła"
Powiem szczerze, że bardzo rzadko zdarza mi się już po pierwszej przeczytanej książce danego pisarza, obdarzyć jego twórczość taką sympatią, ale Remigiuszowi Mrozowi to się udało. Toteż zdecydowałam, że sięgnę po jego kolejną książkę różną jak woda i ogień od "Wieży milczenia", ale mając jako taką wiedzę na temat pisarza, całkowicie odmienna tematyka, nie była żadnym zaskoczeniem.
Powiem szczerze, że bardzo rzadko zdarza mi się już po pierwszej przeczytanej książce danego pisarza, obdarzyć jego twórczość taką sympatią, ale Remigiuszowi Mrozowi to się udało. Toteż zdecydowałam, że sięgnę po jego kolejną książkę różną jak woda i ogień od "Wieży milczenia", ale mając jako taką wiedzę na temat pisarza, całkowicie odmienna tematyka, nie była żadnym zaskoczeniem.
W moje ręce wpadły a może winnam powiedzieć – wleciały ,,Turkusowe szale” – tegoroczna powieść sensacyjna, która ukazała się pod skrzydłami Wydawnictwa Bellona.
Książka z gatunku powieści sensacyjnej, zaliczana do literatury
historycznej za przyczyną przedstawionych na jej kartach wydarzeń, opartych na
prawdziwych dokumentach, opracowaniach i wspomnieniach, do których zgłębienia,
zachęcił Remigiusz Mróz swoich Czytelników, zainteresowanych szeroko pojętą
tematyką dywizjonu oraz lotnictwa. Autor w Posłowiu historycznym zastrzegł
jednak, że mimo, iż były mu one niezbędne, publikacja, która wyszła spod jego
pióra nie posiada walorów naukowych, gdyż różna jest od dziejów Dywizjonu 307.
A
tymczasem mój równolatek opowiada historię Myśliwskiego Nocnego Dywizjonu
,,Lwowskie Puchacze”, do którego wcieleni zostali Polacy, celem patrolowania
brytyjskich przestworzy. Nie jest to
jednak sprawą prostą, gdyż rodacy na terytorium ,,herbaciarzy” nie potrafią się
odnaleźć. Nie znają języka, toteż nierzadko dochodzi do sytuacji, które
Czytelnik poznaje z uśmiechem na ustach. Ale to nie jedyne problemy, z którymi
mierzą się bohaterowie, bowiem do dyspozycji mają najgorszy typ samolotów, a na
dodatek RAF zabrania im latania, przeciw czemu – co zrozumiałe – buntują się.
Na odważny krok zmierzający ku zmianom, decyduje się jeden z nich…
,,Lwowskie
Puchacze” w końcu mogą się wykazać na polu walki. Z literackiego punktu
widzenia, owe bojowe opisy stanowią ucztę dla wyobraźni odbiorcy, za przyczyną rzetelnego
oddania bitewnych realiów. Przy tej sposobności nadmienić muszę, że mimo, iż
język był w moim odczuciu bardzo mocną
stroną Remigiusza Mroza już od czasu debiutu, to jednak wczytując się w
,,Turkusowe szale” zauważyć można, że mężczyzna wciąż doskonali swój warsztat
pisarski.
Opowieść,
choć traktuje o grupie dywizjońskiej, wysuwa na plan pierwszy przyjaciół: Feliksa
Antoniego Esskera oraz Leona Merowskiego, ponieważ to przez pryzmat ich życia
śledzimy losy wszystkich ,,Puchaczy” i …
tajemniczego szpiega.
Podobnie, jak w przypadku ,,Wieży
milczenia” tak i tę powieść przeczytałam
szybko. Wartka akcja i lekkość języka sprawiły, że była to bardzo przyjemna
lektura, mimo, iż trochę wcześniej niż powinna, odsłoniła się przede mną
tożsamość szpiega.
Dotychczas Remigiusz Mróz wydał
cztery pozycje książkowe (ale na swoją kolej cierpliwie czeka ponad dwadzieścia
już ukończonych).
Chodzi również o dwa tomy: ,,Parabellum. Prędkość ucieczki” oraz ,,Parabellum. Horyzont
zdarzeń”. Nie czytałam ich jeszcze, ale z pewnością nadrobię zaległości, kiedy
tylko nadarzy się okazja. Już 5 grudnia nakładem bydgoskiego Wydawnictwa Genius
Creations, ukaże się ,,Chór zapomnianych głosów”. To przemiła wiadomość,
zważywszy, że wielkimi krokami zbliża się okres świąteczny. Jeśli o mnie
chodzi, liczę na przychylność Świętego Mikołaja, choć może w tym przypadku,
bardziej na łaskawość Dziadka Mroza – dla wzmocnienia efektu.
Z książkami Remigiusza Mroza
warto się zapoznać. Sięgamy po jedną a później chcemy więcej, i więcej...
Niniejszą recenzję opublikowano także na łamach Pienińskiego Portalu Informacyjnego TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz