[RECENZJA] Danuta Awolusi - "Na wysokim niebie"

,,Ścieżki ludzi są poplątane. Rzucone bez ładu, wbrew prawom logiki. Jednak przypadki nie istnieją. Każdy człowiek na naszej drodze niesie ze sobą nadzieję lub zagrożenie. Trzeba umieć w porę zauważyć, kto jest kim. I zostać dostrzeżonym”

Każdy moment życia, niezależnie od wieku człowieka jest dobry, by przemyśleć je, zajrzeć w głąb siebie i uporządkować emocje. Do podjęcia tego wysiłku zachęca czytelników Danuta Awolusi, debiutująca powieścią zatytułowaną ,,Na wysokim niebie”.

Młoda pisarka jest absolwentką Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach na Wydziale Filologicznym. Umiejętności, które posiadła zgłębiając wiedzę w murach uczelni, zaowocowały zaistnieniem w blogosferze za przyczyną nagradzanego  krytycznoliterackiego bloga, znanego pod nazwą Książki Zbójeckie. 

Warto dodać, że zamiłowanie kobiety do literatury objawia się również pod postacią organizowanych przez nią różnorodnych akcji czytelniczych oraz artykułów, które publikuje na łamach ,,Gazety na Chmielnej”. Jednakże słowo pisane to nie jedyna jej pasja, bowiem Danuta Awolusi aktywnie udziela się też w chórze gospel.

Powieść ,,Na wysokim niebie” wydana w 2013 roku nakładem Wydawnictwa SOL, opowiada niezwykle interesującą historię uczennicy Ani, która z powodu nietypowego podejścia do życia swoich rodziców, braku zainteresowania i nadzoru z ich strony, skazana była na samodzielną i często niełatwą egzystencję. By umilić sobie ten trudny czas, zbudowała bezpieczny azyl z książek czytanych na potęgę, dzięki czemu zapominała choć przez chwilę o swoich kompleksach i wszechogarniającej samotności, która wyzierała nawet z murów szkoły, a może przede wszystkim stamtąd…

Czy życie wkraczającej w nastoletni wiek dziewczynki ma coś dobrego do zaoferowania? Jaki wpływ wywrą na nią: Pani Sabina, Pan Maksymilian, Pani Natalia, Pan Piotr, Tobiasz i tajemniczy klaun?

Danuta Awolusi jest doskonałą obserwatorką rzeczywistości, dlatego stworzone przez nią postaci i wydarzenia, których są świadkami, wydają się być bardzo realne.

Przewracając kolejne kartki książki, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w niektórych momentach, życie Ani przypomina moje własne. To niezwykłe uczucie towarzyszyło mi do samego końca. Sądzę, że wielu ludzi może utożsamić się, jeśli nie z główną bohaterką, to z jedną z pozostałych postaci, bowiem ich różnorodność charakterologiczna jak najbardziej stwarza takie możliwości.

Na szczególną uwagę zasługuje w mojej ocenie wyłaniający się z powieści dydaktyzm i niewątpliwie, tak potrzebny młodej osobie, poznającej dopiero uroki życia – autorytet.

Zagubiona, odtrącona przez wielu Ania, znalazła go w osobach Pani Sabiny i Pana Maksymiliana, którzy otwierając przed nią swoje serca, drzwi biblioteki oraz domu, ukształtowali jej osobowość, wskazując właściwe wzorce i ścieżki, a tym samym diametralnie zmieniając jej sposób patrzenia na świat i ludzi oraz wpływając na wybór życiowej drogi. Do tego wszystkiego przyczynił się także Tobiasz dotknięty ciężką chorobą oraz jego rodzice, szczególnie ojciec, który pokazał dziewczynce jak smakuje rodzicielska miłość.

Niemożliwe jest czytanie ,,Na wysokim niebie” z wyłączeniem emocji, bowiem wypływają one samoistnie. Przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w różnorodności przedstawianych przez Autorkę zdarzeń. W książce, tak samo jak w życiu, bohaterowie doświadczają szczypty zachwytu i łyka cierpienia: radość przeplata się ze smutkiem – los zsyła przyjaźń, miłość, ale również śmierć…

Wszystko to zostało napisane pięknym językiem. Bogactwo słów i przystępna w odbiorze czcionka, sprawiają, że ,,Na wysokim niebie” czyta się jednym tchem, a lekturze towarzyszy odczuwanie wewnętrznego ciepła w okolicach serca.

Dlatego idealnie powieść ta wpasowuje się w okres Świąt Wielkanocnych, które niech będą dla Was okazją do spojrzenia w niebo, wysokie niebo…

Niniejszą recenzję opublikowano także na łamach Pienińskiego Portalu Informacyjnego TUTAJ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA PATRONACKA] Michał Kubicz - "Julia. Dom Cezarów"