[RECENZJA PATRONACKA] Radosław Lewandowski - "Klucz do Helheimu"
[...] Bogowie kochają zwycięzców.
Słowa utworu Od nowa z repertuaru zespołu Kwiat
Jabłoni zdają się pobrzmiewać na kartach przygodowej powieści młodzieżowej
zatytułowanej Klucz do Helheimu
autorstwa Radosława Lewandowskiego, opublikowanej nakładem autorskiego
Wydawnictwa H.D.K. Lewandowska 16.01.2024 roku między innymi pod patronatem
medialnym bloga Góralka Czyta.
Na kartach najnowszej książki – pięknie wydanej pod względem
graficznym – pisarz, wykorzystując wprawne pióro, z polotem maluje słowem
dwuwymiarowy obraz przeszłości i współczesności, który przenosi czytelnika na
Islandię, nakłaniając do podjęcia próby rozwiązania zagadki ukrycia Świętego Graala
wikingów oraz uzyskania odpowiedzi na fundamentalne pytanie: czym jest?
Pozostawione bez odpowiedzi rozbrzmiewa echem całe wieki. Nie dziwi więc, że
spędza sen z powiek wykładowcom Instytutu Archeologii Uniwersytetu
Warszawskiego na Krakowskim Przedmieściu: profesorowi Markowi Grasserowi z
Katedry Historii Średniowiecznej, twierdzącemu, iż zna wskazówki mogące
doprowadzić do miejsca, gdzie artefakt został ukryty. Swoje przypuszczenia
dzieli z dziekanem Banasiem, w konsekwencji czego – wraz z grupą wyłonionych w
konkursie zagadek logicznych młodych, spragnionych przygód ludzi – wyprawiają
się w nieznane. Czy znajdą to, czego szukają? Czym okaże się być tytułowy klucz
do Helheimu i na czym zasadza się trudność w jego znalezieniu? A może wręcz
przeciwnie i najtrudniej przychodzi odnaleźć klucz do samego siebie?
Radosław Lewandowski dał się poznać jako główny laureat
niezależnego plebiscytu na polską Książkę Roku Brakująca Litera 2021, twórca marynistycznej powieści pod tytułem Australijskie piekło, której bohaterowie
zostali zmuszeni dokonywać trudnych wyborów. Ba! Grać w ruletkę z życiem,
niejednokrotnie przedwcześnie zakończonym w okolicznościach nie do
pozazdroszczenia.
Godną pozazdroszczenia, natomiast mogłaby okazać się eskapada
na Islandię, celem dokonania najdonioślejszego odkrycia w dziejach ostatniego
ćwierćwiecza. Jednak już ponad tysiąc lat temu dalekie podróże odbywali
wikingowie, zamieszkujący Półwysep Skandynawski. W X wieku pokonali więc Ocean
Atlantycki, dopływając do północno-wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej. Zatem
to właśnie wikingowie byli pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli do
Ameryki, ale w wielu krajach nie wiedziano o ich odkryciach.
Wiedziony zaczątkiem tej powszechnie dostępnej wiedzy oraz w
pełni świadom, że Islandia to surowa i
nieprzewidywalna wyspa, płocczanin nakreślił opowieść opartą na filarach:
przeszłości, teraźniejszości, realizmu oraz fikcji literackiej. A wszystko zaczęło się jak zwykle niewinnie,
od pogaduszek przy piwie. Ha, bez tego napitku lub zamorskiego wina świat –choć
ponury- byłby spokojniejszym miejscem.
Ale próżno tutaj liczyć na spokój, ponieważ to historia od pierwszych stron bardzo dynamiczna, ukierunkowana w równej mierze na rozrywkę i wiedzę z zakresu mitologii nordyckiej, za przyczyną której czytelnik zostaje przeniesiony -niczym w kapsule czasu- do IX wieku. Dzięki temu ma nietuzinkową szansę zaznajomić się z tekstem kronikarza imieniem Magnu, będącego spadkobiercą magicznego Naczynia oraz kompanem i dobrym duchem Sigmunda Olaffsona. Można więc śmiało powiedzieć, że Radosław Lewandowski przeplata wątki - niczym pasma włosów- łącząc przeszłość z teraźniejszością, a czesząc ów fabularny warkocz, wykazuje ponad wszelką wątpliwość, że wywierają one każdorazowo wzajemny wpływ na siebie i na całą ludzkość. Boleśnie przekonuje się o tym wspomniany jarl Sigmund Olaffson, zmiennokształtny, który nie waha się ani chwili i wyrusza ratować syna Katila kosztem narażenia życia własnego i towarzyszących mu wojów. W moim odczuciu to najpiękniejszy wątek książki potwierdzający, że świat winien kręcić się wokół miłości.
Przy czym autor ze strony na stronę uświadamia, że równie
niebezpiecznie jest zapuszczać się po tajemniczy klucz do Helheimu, co ocierać
się o naiwność, której – dla własnego
dobra – należy szybko się wyzbyć właśnie po to, aby mieć choć cień szansy na
przetrwanie w drodze po tajemniczy skarb wikingów. A wszystko dlatego, że na
jej odcinkach, aż roi się od niespodziewanych przeszkód, odsłanianych
niespiesznie sekretów bohaterów, wpływających na ich sposoby myślenia i
postępowania, ale nade wszystko – od zwrotów akcji, które na ostatnich stronach
powieści osiągają swoiste apogeum, burząc wizję świata: Wiktorii, Marcina,
Karola, Konrada i Natalii, tym samym, pozostawiając czytelnika z szeroko
otwartymi ze zdumienia ustami.
Zanim to nastąpi, pisarz nie szczędzi czytającemu sporej
dozy słownego i sytuacyjnego humoru, stojącego w opozycji wobec pełnej
po brzegi powagi, łatwo dającej się odszukać na kartach kroniki Magnu, która (być
może ku przestrodze dla śmiałków, ważących się podjąć w przyszłości próbę
odnalezienia osławionego Naczynia), obfituje w opisy barbarzyńskich czynów
wikingów, budzących grozę na równi z rządami zmiennokształtnego Olaffsona,
bowiem opisy krwawych walk mogą przyprawić o dreszcze tych bardziej wrażliwych.
Jednak czyż to właśnie nie wrażliwość każe czytelnikowi być
czujnym i otwierać oczy na mnogość literackich światów? Jeden z nich,
wykreowany w umyśle głównego zwycięscy V edycji plebiscytu Brakująca Litera, jest piekielnie niebezpieczny, ale jednocześnie
być może właśnie dlatego tak bardzo kuszący? Wszak nęci runami, ziołami, czarną
magią i tajemnicą Zakonu Kawalerów Maltańskich, którym po piętach depczą agenci
CIA.
Udając się w tę wyprawę po śmierć istnieje więc ryzyko, że
śledząc rozwój akcji, nieopatrznie – a może wręcz przeciwnie – z pełną
świadomością w pewnym momencie wejdziemy w buty tych ostatnich. Ale nie
zapominajmy przy tym, że nasza eskapada nie kończy się wraz z kropką wieńczącą
ostatnie zdanie powieści, trwając dopóty, dopóki żyjemy. Dlatego w myśl łacińskiej
sentencji: Dum vivimus, vivamus - Dopóki żyjemy,
używajmy życia. Niechaj jego ścieżki prowadzą nas każdorazowo do
upragnionego celu ziemskiej wyprawy. Celu, którym będzie znalezienie klucza do…
szczęścia.
Zainteresowanych zakupem książki odsyłam TUTAJ do autorskiego sklepu Radosława Lewandowskiego.
Dodatkowo moją rozmowę z Radosławem Lewandowskim można znaleźć TUTAJ.
Komentarze
Prześlij komentarz