[RECENZJA] Kaja Kowalewska – „Dziewczyna ze skrzydłem anioła”
(…) wspólna tajemnica
Otuleni światłem i dniem mgłami i kolorem zórz
Schować pod skrzydłami cię chce zakochany anioł
stróż
Tam wysoko nie ma złych słów tylko mlecznej
drogi kurz
Poczuj jak przytula cię nieba puch.
Słowa piosenki pod
tytułem Anioły z repertuaru zespołu
Ich Troje wpasowują się idealnie między strony książki autorstwa Kai
Kowalewskiej zatytułowanej Dziewczyna ze
skrzydłem anioła i wydanej 7.11.2021 roku pod skrzydłami Wydawnictwa Chaos Artistic
Laboratories.
Na tydzień przed Bożym
Narodzeniem 2021 roku spotykają się po latach licealni przyjaciele: Aniela,
Angela, Nataniel i Sylwek. Zamiast plecaków dzierżą bagaże życiowych
doświadczeń ze świadomością, że choć Albin – mąż Anieli, był także częścią
paczki, to już do nich nie dołączy, ponieważ w tragicznych okolicznościach
odszedł na zawsze, a kobieta tkwiąc w bólu po stracie, nie potrafi wypełnić
bezmiernej pustki, którą po sobie pozostawił.
Okazuje się jednak, że
nie tylko nieboszczyk skrada myśli tamtego wieczoru. Bratnie dusze decydują się
bowiem odbyć spowiedź wieku,
odsłaniającą czeluści mroku kontrastującego ze śniegową bielą. Mroku, z którego
nieśmiało wyłania się dziewczyna ze skrzydłem anioła. Kim jest i jaką rolę
odegrała w życiu Albina? Czy konfrontacja z bolesną przeszłością męża pozwoli
Anieli odnaleźć upragniony plasterek na
tęsknotę stanowiący antidotum na
duszę, by mogła odczarować święta?
Kaja Kowalewska
zaprasza do – zdawać by się mogło – cukierkowego świata, gdzie prym wiodą
kolorowe światełka, świąteczne piosenki, dzwoneczki, brokat, ale przede
wszystkim aniołki, które machając skrzydełkami zaczarowują rzeczywistość.
Jednak to tylko pozory, ponieważ polonistka ponad wszelką wątpliwość wykazuje,
że zastaną rzeczywistość należy nierzadko odczarować, aby żyć pełnią życia. To
trudne zadanie polega jednak nie tyle na poddaniu się nurtowi, co przede
wszystkim na codziennym zapytywaniu siebie o głębszy sens takowych działań,
zwłaszcza, że – jak głosił grecki filozof Heraklit z Efezu – Niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej
rzeki.
Doświadczają tego:
Aniela, Angela, Nataniel i Sylwek, po dwudziestu latach decydując się otworzyć
trzymaną na strychu metalową szkatułkę babci Sylwka, skrywającą ich największe
młodzieńcze sekrety i marzenia zaklęte w listach - nieświadomi, że mogą one
wstrząsnąć posadami światów, w których przyszło im egzystować.
Pisarka w pewnej mierze
burzy owe światy zmuszając jeszcze wciąż młodych ludzi, by stawili czoła
zdarzeniom zsyłanym przez los, a tym samym uświadamia im – a może przede
wszystkim Czytelnikom, jak bardzo – czy tego chcą czy nie – potrafi być
przewrotny, bo życie pisze swoje
scenariusze i nie są to idealne opowieści. I to jest właśnie doświadczanie.
Jednak tylko od nas zależy, czy przyjmiemy postawę poddańczą, czy walczącą. Tę
pierwszą obrać znacznie łatwiej, jednak wyłącznie druga otwiera drzwi do nowych
możliwości, ponieważ nikt nie wie, jaka
będzie droga. Czy pełna kamieni, mroczna i kręta, czy łatwa i prosta, a może
piaskowa?
Zwłaszcza Aniela,
wykazując się niemałą odwagą, decyduje się to sprawdzić, konfrontując
teraźniejszość z przeszłością, której symbolem jest tajemnicza dziewczyna ze
skrzydłem anioła, kładąca się w toku akcji cieniem na śnieżnobiałym puchu.
Cieniem wielowymiarowym, bo uwydatniającym błędy młodości, nieszczęśliwą
miłość, nielojalność i ciężką chorobę, skutkujące paraliżującym wewnętrznym
smutkiem, który za nic nie pozwala odzyskać radości życia. Do czasu będącego
zbyt cennym, aby go marnować, bo
przecież można nosić w sobie skrzydło
anioła, albo mieć dwa skrzydła, aby jedno podarować z miłości.
Warto w tym miejscu
zwrócić także uwagę na to, iż czcionka, jak również spora interlinia sprawiają,
że tekst niniejszej powieści jest bardzo czytelny - a co za tym idzie – na
poszczególnych jej stronach pojawia się dużo światła. Wszystko to być może ma
miejsce za przyczyną postawy prezentowanej tutaj przez Anioła Gabryjela,
prowadzącego z Anielą intrygujące dysputy.
Dlatego nie dziwi, że
Kaja Kowalewska za sprawą tej objętościowo niewielkiej, bo raptem dwieście
czterdziesto stronicowej książki, nienachalnie nakłania do wielkich refleksji
nad życiem i przemijaniem przywodzącym na myśl czarny tunel, z którego wyjście
możliwe jest dzięki prawdzie będącej światłem, zdolnym wyzwolić ogromne pokłady
dobra. Przy odrobinie wysiłku może ono stać się kamieniem węgielnym pod budowę
trwałych relacji. Budujmy je zawsze z pełną świadomością, że najpiękniejszym prezentem jest szczęście w
oczach, którym możemy obdarowywać siebie nawzajem nie
tylko w okresie Bożego Narodzenia, ale każdego dnia roku. Wtenczas dostąpimy
cudu narodzin anioła, którego nosimy w sobie, a który w chwilach życiowych
zakrętów nie zawaha się nas uratować.
Piszmy więc sercami MÓJ LIST DO ANIOŁA z prośbą: Niech nam się spełnią [marzenia] te
najpiękniejsze. Najdelikatniejsze. Najdroższe.
Zainteresowanych książką odsyłam na stronę Chaos i inne piętra.
Za
udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję autorce, Kai
Kowalewskiej.
Lubię refleksyjne powieści, więc to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się z nadzieją, że sięgniesz po tę książkę przy pierwszej nadarzającej się ku temu okazji.
Usuń