[WYWIAD] Hanka V. Mody: Rolą literatury jest kształtowanie i rozwój człowieka. Ma poszerzać jego świadomość.

Oto mój gość: była pracownica służb specjalnych, obecnie zasilająca szeregi kreujących rzeczywistość, pisarka głównie dramatów obyczajowych z erotyką w tle – Hanka V. Mody.


Biorąc pod uwagę niniejszą prezentację, naszą rozmowę chciałabym zacząć od pytania, które samo się nasuwa – mianowicie – skoro praca w służbach należy już do przeszłości, to czy w przyszłości jest szansa, że zdecydujesz się opublikować książkę ujawniając przy tym swoje prawdziwe personalia?

Myślę, że nie, i nie dlatego, że coś ukrywam, ale pseudonim Hanka V. Mody tak już się ze mną zrósł i jestem po nim rozpoznawalna, że szkoda byłoby to tracić. Ja po części czuję się właśnie Hanką. Tu nie ma udawania, przez te lata ona stała się mną, a ja nią.

Bez którego autora Twój literacki świat nie miałby racji bytu? Czy w swoich działaniach dążysz, by stać się taką, jak ów ktoś, czy chciałabyś konsekwentnie pozostać po prostu sobą?

Zdecydowanie zawsze sobą, warto jest pozostawać w zgodzie z tym, co się czuje i co podpowiada serce, choć oczywiście warto także czerpać ze wzorców. Nie mam ulubionego autora. Zbyt wielu jest takich, którzy zachwycają, by wybrać jednego.

Czy tworzenie pod pseudonimem – a właściwie winnam użyć liczby mnogiej, bo Twoim drugim alter ego jest Annah Viki M. – daje większą swobodę słowa?

Jak już wspomniałam, nie czuję do końca, żebym pisała pod pseudonimem. Nie ukrywam się za nim, pokazuję swoją twarz i pokazuję swoje życie oraz siebie. Nikogo nie udaję. To nie jest tak, że tu jestem jakąś szaloną Hanką, a w innym świecie nieśmiałą dziewczynką. To ciągle ja, taka sama.

Czy pisania można się nauczyć, jak choćby tabliczki mnożenia, czy przeciwnie – trzeba czuć słowa pod skórą, aby dobrze pisać?

Można, ale żeby dobrze pisać i się go faktycznie nauczyć, trzeba je czuć. Jednak nawet czując warto wciąż szlifować warsztat. 

Zadebiutowałaś publikując w 2018 roku zbiór opowiadań pt. Chciałbym, żebyś mnie napisała, traktujący o ludziach i ich nie cukierkowych rzeczywistościach. Czy powodu takiego stanu rzeczy należałoby upatrywać w prawdziwym życiu, które często doprawione jest szczyptą goryczy?

Bajki są fajne, ale nie są prawdziwe. Oczywiście, że od czasu do czasu, na przykład w okresie świąt, dobrze jest poczytać czy obejrzeć coś słodkiego jak wata cukrowa, i ja także to lubię. Ale ile można zjeść waty cukrowej? Osobiście zazwyczaj później muszę szybko zagryźć śledziem z cebulą i przepić gorzką wódką. Dlatego w moich opowiadaniach tak słodko nie jest. Za to na pewno jest prawdziwie, bo od wielu osób słyszę później, że odnaleźli w bohaterach siebie i pytają czy ich podglądałam. A ja podglądam życie. Swoje i innych. Obserwuję, słucham, odczuwam.

Główny bodziec mojego z Tobą wywiadu stanowi pierwsza w Twoim dorobku powieść zatytułowana Ona, mająca swoją premierę niedawno, bo 5.12.2022 roku. Czy emocje związane z jej ukazaniem się są podobne do tych sprzed czterech lat czy zupełnie inne?

Emocje oczywiście są, ale już znacznie mniejsze. Najbardziej cieszy mnie, gdy ludzie czytają i dostaję od nich feedback. Czasem jeszcze nie dowierzam, że to się dzieje.

Czy możesz powiedzieć, że jesteś już pisarką w pełni świadomą swojej literackiej drogi?

Jeśli chodzi o świadomość literackiej drogi to nie wiem, czy ona jest potrzebna. Droga o tyle jest ciekawa, o ile nie wiemy do końca, co spotka nas za zakrętem. Nie lubię autostrad. Wolę te boczne drogi, wyboiste, kręte, ale o ile bardziej fascynujące. Wiem na pewno, że chcę pisać w zgodzie ze sobą, ale to, o czym i jak, to może zaskoczyć jeszcze także mnie, nie tylko czytelników. I tak jest dla mnie OK. 

Z Twoich mediów społecznościowych można się dowiedzieć, że masz psa Ragnara, z którym tropisz. Czy w jakimś stopniu jego uważność, którą wykazuje podczas tropień przenosi się na Ciebie, sprawiając, że uważniej przyglądasz się temu światu, który decydujesz się przenieść na papier?

Przede wszystkim obcowanie z psem, niezależnie od aktywności, sprawia, że człowiek staje się bardziej uważny na otaczający go świat. Dużo czasu spędzamy w naturze: czy to las, jeziora, czy plaże nadmorskie, i dzięki takim spacerom można się naprawdę wyciszyć, a wtedy łatwiej zauważyć wiele rzeczy.

By nie zdradzać za wiele, powiem, że fabuła wspomnianej książki oscyluje wokół złożonych relacji pięciorga ludzi: Agaty, Krzysztofa, Anny, Karola i Mileny. Jakie czynniki zdecydowały, że obdarzyłaś ich takimi, a nie innymi cechami?

Żadne. Wbrew wszelkim wytycznym nauczycieli pisania ja nie robię sobie planów książki, nie piszę konspektów i nie zastanawiam się, jacy powinni być bohaterowie. Oni rodzą się i nabierają życia wraz z powstawaniem fabuły, którą niejednokrotnie sami tworzą. Bardziej ich odczuwam, niż wiem jacy dokładnie powinni być.

Ile Hanki jest w Agacie? Zaryzykowałabym stwierdzenie, że sporo, bo bohaterka tak jak Ty pali czasem miętowe papierosy, cieszy się jedzeniem i lubi leżeć w wannie…

Milena lubi obserwować świat, Krzysztof marzy o wielkim domu, Anna chce spokojnie żyć, a Karol podąża za pragnieniami. W każdym z nich jest trochę Hanki, i jednocześnie żadne z nich nią nie jest.

Na kartach Milena wyznaje: Nigdy nie lubiłam męskich kobiet. Męskość wolę w mężczyznach. Jakim typem kobiety jesteś: typowo kobieca czy z domieszką męskiego pierwiastka?

Według koncepcji Junga każdy z nas składa się z dwóch aspektów – kobiecego i męskiego. Warto je w sobie odkrywać i integrować, żeby poczuć się całością. To daje równowagę. Żadna z tych części nie jest lepsza czy gorsza: są różne, ale wzajemnie się dopełniające. Natomiast kobiecość czy męskość, każdy z nas definiuje sobie inaczej i na tej podstawie postrzega innych. Ja staram się być sobą.

Zapytałam o to nieprzypadkowo, bowiem ważnym elementem Twojej opowieści jest erotyka, będąca w moim odczuciu jedynie narzędziem zapraszającym, by wejść głębiej w treść, a szukając jej istoty zrobić sobie dobrze, w znaczeniu: „podumać nad różnorodnością elementów składowych naszego życia”. Dlaczego więc – Twoim zdaniem – ludzie przeświadczeni są o gorszości literatury z domieszką erotyki? Czy wpływu na ten stan rzeczy trzeba by doszukiwać się w wątpliwych jakościowo tworach fabularnych, które wyszły spod piór E.L. James, bądź Blanki Lipińskiej i – o zgrozo! – cieszących się popularnością? 


Myślę, że nie chodzi o książki z domieszką erotyki, bo takich jest wiele. Erotyka jest częścią naszego życia i trudno jej uniknąć opisując je. Chodzi o dział literacki nazywany obecnie literaturą erotyczną. Wpływu na ten stan rzeczy należy upatrywać w wydawanych, jak to określiłaś wątpliwych jakościowo tworach i nie skupiałabym się na tych przez Ciebie wymienionych. Ale skoro ktoś to czyta, to dlaczego ludziom zabraniać? Wszystko jest dla ludzi. 

Odnoszę wrażenie, że twórczo robisz wiele, aby właśnie odczarować erotykę nie sprowadzając jej do suchego cielesnego aktu, lecz uwydatniając emocje jemu towarzyszące. Co przy tworzeniu tych scen jest łatwe, a co przysparza najwięcej trudności? 

Oscar Wilde twierdził, że Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle. Nic więcej. Nic nie próbuję odczarowywać. Ja piszę po prostu tak, jak czuję, po swojemu i chciałabym, by było to zrobione dobrze. Jednym się moje pisanie spodoba, innym nie. W moich opowieściach jest wiele emocji, i na nich się one opierają. Reszta jest wypadkową tych emocji i potrzeb. Jeśli jest seks, to jest on po coś i dlaczegoś. Ona to nie jest książka erotyczna, to dramat obyczajowy. Jest sensualna, na pewno są w niej „momenty”, ale tam przede wszystkim jest dużo więcej niż seks. Są poruszone bardzo ważne i trudne tematy, i na tym warto się skupić. 

Czy kreśląc odważnie sceny, idziesz na całość instynktownie wyczuwając granice dobrego smaku, czy stawiasz je sobie dopiero podczas literackiej autocenzury? A może  przeciwnie – w ogóle się nie ograniczasz, dzięki czemu serwowana przez Ciebie literacka strawa jest odpowiednio dopieprzona?

Nie zastanawiam się nad tym, tylko piszę. W tym pisaniu nie jestem pruderyjna, nie ograniczam się, więc liczę na to, że mój język jest żywy i nie popadam jednocześnie w śmieszność. Choć bywam dosłowna i nie mam z tym problemu, lubię też niedopowiedzenia, lubię zostawić czytelnika z wiedzą o tym, co się wydarzyło z jednoczesną możliwością wyobrażenia sobie tego. Wiem, że pisanie o erotyce bywa dla niektórych trudne, ale tak naprawdę sceny erotyczne nie mogą być oderwane od fabuły, one wynikają z rozwoju powieści i z kontekstu w jakim znalazły się jej postacie. Siłą napędową takich scen są motywy, którymi kierują się bohaterowie, ich uczucia, potrzeby i fascynacje. Erotyka w książce musi być spójna z opowiadaną historią i jej bohaterami. Natomiast granice dobrego smaku to rzecz umowna i w erotyce każdy ma te granice w innym miejscu. 

Kiedy pytam autorów o proces twórczy, niektórzy odpowiadają, że dana historia do nich przyszła i trzymając się ich kurczowo prosiła, by ją opowiedzieć. Czy w przypadku Onej było podobnie czy po prostu zaplanowałaś ją sobie i krok po kroku uzupełniałaś luki tegoż planu?

Jak już wspominałam, nie planuję, gdy piszę. Próbowałam nawet, ale mi nie wychodzi. Gdy muszę pisać według planu nudzę się, a kreując nie można się nudzić. Chyba, że traktuje się pisanie jako pracę i podchodzi do niego jak rzemieślnik. Ja wolę się tym cieszyć, nie jestem rzemieślnikiem, jestem twórcą.


Stawiasz bohaterom – a zwłaszcza Agacie - wysoką poprzeczkę, nakłaniając do szczerości wobec siebie, dla której punktem wyjścia są pytania: czy można spotkać kogoś za późno lub za wcześnie i czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Ponad wszelką wątpliwość wykazujesz, że jest to możliwe, ale przy tym niepozbawione ryzyka pokiereszowania duszy, a mimo to warto je podjąć. Nawet wtedy, kiedy bardzo boli?

Na takie pytania każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ponieważ każdy sam płaci cenę za swoje wybory. Czasem jest to naprawdę duża cena i dopiero po czasie okazuje się, czy było warto. Na pewno warto być odważnym w swoich wyborach i być w nich w zgodzie ze sobą. Emocje to nie zawsze dobry doradca.

Jaki masz stosunek do recenzji i ocen wystawianych Twoim książkom? Czytasz je i wyciągasz wnioski?

Bardzo je lubię. Szczególnie, gdy jest to konstruktywna krytyka. Wtedy słucham uważnie i wyciągam wnioski. Lubię wiedzieć, że ktoś, kto ocenia, wie po co to robi i dlaczego. Ostatnio była dość zabawna, ale przykra sytuacja: gdy pojawiła się książka w Empiku, zarówno przy audiobooku jak i ebooku od razu pojawiło się pięć jedynek. I tu i tu tyle samo. Przypadek? Nie sądzę, tak jak nie sądzę, by zaraz po pojawieniu książkę przeczytało czy też przesłuchało akurat pięć osób. To chwilę trwa. Ciekawe jest, że ludziom chce się w to bawić. To zapewne jedna osoba, która czegoś zazdrości. A ja domyślam się czego, i kto to jest. Tylko nam się wydaje, że jesteśmy tak anonimowi w Internecie. W takich sytuacjach pozostaje się uśmiechnąć pod nosem z czyjejś zawiści i głupoty. Inną ocenę chętnie przyjmuję. Ciekawa jestem zawsze, jak ludzie odbierają to, co piszę i nierzadko ten odbiór jest zaskakujący, choć w większości bardzo pozytywny. 

Czy mogłabyś spróbować postawić się na chwilę właśnie w takiej roli i w kilku słowach powiedzieć, dlaczego warto przeczytać książkę pt. Ona?

Bo to literatura dość mocno zaangażowana społecznie i obyczajowo. Poruszone tam kwestie uczą otwartego spojrzenia na problemy takie jak depresja, nietolerancja, brak zrozumienia dla osób LGBTQ+. Przedstawia trudną drogę poszukiwania własnej tożsamości. Pokazuje, że miłość i namiętność mają wiele odcieni. Potrzeba nam takich książek, by dotrzeć do świadomości ludzi i pokazać im, że świat jest kolorowy, nie tylko czarno biały. Rolą literatury jest kształtowanie i rozwój człowieka. Ma poszerzać jego świadomość.  

Czego mogłabym Ci życzyć nie tylko z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, ale także – a może przede wszystkim - na każdy dzień zbliżającego się wielkimi krokami 2023 roku?

Życz mi, bym mogła pisać tak jak chcę i co chcę oraz wielu chętnych wydawców 😊 Żebym zawsze mogła robić to, co mi w duszy gra.

W ostatnim słowie do Czytelników chciałabym powiedzieć jeszcze…

Chciałabym wszystkim życzyć, by jak najlepiej wykorzystali ten świąteczny czas, by spędzili go dokładnie tak, jak potrzebują. W zgodzie ze sobą. I Tobie, Iwono także tego życzę, jednocześnie dziękując Ci za tę przemiłą rozmowę. 

Ja również dziękuję za życzenia, rozmowę i moc wrażeń podczas lektury Twojej książki.


Z Hanką V. Mody rozmawiała Iwona Niezgoda – pomysłodawczyni i organizatorka niezależnego plebiscytu na polską Książkę Roku Brakująca Litera, prowadząca bloga Góralka Czyta.




Komentarze

  1. Świetne rozmowa, a książkę na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi. Już dziś życzę Ci niezapomnianych wrażeń podczas lektury.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA PATRONACKA] Michał Kubicz - "Julia. Dom Cezarów"