[RECENZJA PATRONACKA] Elżbieta Sidorowicz - Adamska - "Okruchy gorzkiej czekolady. Rachunek nieprawdopodobieństwa" (TOM 3.)

 Co znaczy kochać?


Słuchaj Mała
Dziś się czyimś światem stałaś
I na czyjejś drodze jesteś nowym bogiem 
I na pewno czyjąś rozproszyłaś ciemność
A to nie takie łatwe być dla kogoś światłem 
Jednym i jedynym gdzieś pośrodku zimy.

Ilekroć słyszę piosenkę Być dla kogoś śpiewaną przez Kubę Jurzyka, myślę o Pawle Jeżu, którego przed laty do literackiego życia powołała Elżbieta Sidorowicz – Adamska, autorka serii książek Okruchy gorzkiej czekolady. Zaliczają się do niej: Morze ciemności, Serce na wietrze oraz Rachunek nieprawdopodobieństwa. Ten ostatni - podzielony na dwie części tom - zamyka ją. Opublikowany 27 lipca 2021 roku pod skrzydłami Wydawnictwa Videograf SA i, analogicznie do drugiego, między innymi pod patronatem bloga Góralka Czyta.


Z ogromną przyjemnością więc po raz trzeci, zwłaszcza za przyczyną charakterystycznej dla pisarki, literacko wysmakowanej formy, otworzyłam drzwi do świata Ani Kielanowicz, w pełni rozumiejąc co czuła, bo matematyka tak dla niej, jak i dla mnie przez lata edukacji była zmorą. Może - gdybym znalazła się na miejscu tej osiemnastoletniej już dziewczyny i moim nauczycielem królowej nauk byłby młody, przystojny i nade wszystko szalenie inteligentny mężczyzna - byłoby inaczej? Ale nie był, dlatego kiedy tylko nadarzyła się okazja, uciekłam na polonistykę.

Dzięki temu pojęłam ponad wszelką wątpliwość, iż słowa, stanowiąc kombinację trzydziestu dwóch liter polskiego alfabetu, wyrażają nieskończone możliwości, a przy tym mają wielką moc sprawczą. Paweł Jeż jest tego świadom, dlatego pisze dziennik. Na jego kartach matematyk o duszy romantyka wytrwale kreśli słowo miłość i zarazem potwierdza, że niełatwo jest przejść od słów do czynów, wszak ścieżki życia nierzadko prowadzą tam, gdzie nie zawsze mamy odwagę dojść po to, by dać szansę na urzeczywistnienie się  najgorętszych pragnień serca…

Jego prywatna historia dopełnia opowieść, znaną z poprzednich gorzko – czekoladowych  tomów. A że nie jest łatwa - wiadomo od początku. Ścisłowiec swe zapiski czyni poniekąd w akcie desperacji, gdyż z rozbrajającą szczerością wyznaje: Piszę, jakbym puszczał sobie krew – aby zeszły ze mnie złogi, skrzepy i toksyny, by zeszła czarna krew obłędu. Pozwalają mu więc na odgruzowanie życia, a czytelnikom na zrozumienie, co taka tęga głowa jak on, robi w liceum plastycznym i dlaczego jak mantra kołaczą w myślach niejednokrotnie w czasie lektury słowa: jest zbrodnia, musi być kara. Ale czy na pewno Paweł Jeż zawinił tak, by zatrzaskiwać przed nim z hukiem drzwi do wielkiej kariery naukowej, która niczym tęcza roztoczyła się za sprawą współpracy z profesorem Garlickim? Jaką rolę w tym upadku z piedestału odegrał Adrian Kurski i kto za nim stał? Czy we wszystkie rozgrywki warto wchodzić, skoro macki przeszłości potrafią sięgać bardzo daleko parząc najmocniej tych, których darzymy sympatią przeradzającą się z czasem w głębokie uczucie? Jaki scenariusz w ostatecznym rozrachunku nakreślił los dla Ani Kielanowicz i Pawła Jeża? Czy nieustanna wspinaczka bohaterów po stromych ścieżkach życia, ukaże na szczycie góry piękny obraz wspólnej przyszłości?

Elżbieta Sidorowicz – Adamska postawiła sobie wysoko pisarską poprzeczkę, ponieważ oddając tym razem głos Pawłowi Jeżowi, ona – kobieta z krwi i kości, zmuszona była wejść w męską skórę, ba – w męskie serce nawet! Z tego zadania wywiązała się wzorowo, niejednokrotnie przedzierając się przez smolisty tunel jego niełatwej przeszłości, której tylko ktoś będący niepełna rozumu mógłby mu zazdrościć. On również jest od tego daleki – co więcej – próbuje uporządkować sprawy z przeszłości na przyszłości kładące się cieniem, toteż za namową przyjaciela Leszka, który zna go jak zły szeląg, zaczyna pisać. Zapisuje kolejne strony świadom, że jest to – jak sam określa – dość kulawy dziennik, obrazujący jednak bez cienia najmniejszych wątpliwości jego rozwrażliwione wnętrze. Wnętrze skłócone z wierzchnią skorupą budowaną pieczołowicie i wytrwale z wręcz monstrualnej inteligencji, stanowczości, konsekwencji, lecz nie despotyzmu, niecierpliwości, zadziorności, ale i – we właściwym momencie – z poczucia humoru.  Dlatego uważa siebie za romantycznego palanta z bagażem buntu i cierpienia, którego również sam – a jakże inaczej! – kategorycznie pozbawia prawa litości nad sobą.

Autorka niejednokrotnie wykazując się dobrodusznością, pozwala mu na emocjonalne rozedrganie, przez co momentami zapuszcza się on w rejony uczuć i odczuć, doskonale znane Werterowi stworzonemu przez Goethe’go, jednak w przeciwieństwie do niemieckiego twórcy, Polka  nie dozwoliła, by spadł jej książkowemu bohaterowi włos z głowy, dlatego i wspaniałomyślności odmówić jej nie można. Oszczędziła mu bowiem życie, z pełną świadomością, że zmuszony będzie się z nim zmierzyć nie otrzymawszy od niej żadnej taryfy ulgowej, ale za to kłód pod nogi całe mnóstwo.

Afera z profesorem Garlickim to bowiem, tylko czubek góry problemów, który odsłania czeluści z piekła rodem wymagające od mężczyzny zachowania zimnej krwi, choćby w kontaktach z gangsterem, czy podczas spektakularnej gry w pokera. Przy odrobinie szczęścia i umiejętności, które dość łatwo nabyć, można wygrać wielkie pieniądze. Dobrze, kiedy są, ale jeszcze lepiej, gdy stają się środkiem do wyższego celu, a nie celem samym w sobie. Celem tym winien być drugi człowiek gotowy przyjąć nas z pełnym inwentarzem zalet i wad. Przede wszystkim wad, pozwalających na wzajemne i niespieszne odkrywanie swoich dżungli ze świadomością jednak, że nie każdego można dopuścić do swojej przestrzeni serca oraz, że nie wszystko można unieść samemu. Nie ma takiej potrzeby. Oto sedno głębokiej w swej prostocie nauki, którą stopniowo przyswajają Ania Kielanowicz i Paweł Jeż. Z ich relacji za przyczyną twórczego wyczucia, popartego zapewne życiowym doświadczeniem pisarki, wyzierają tkliwość i subtelność, ale nie infantylność. Elżbieta Sidorowicz – Adamska wykazuje bowiem niezbicie, ile wrażliwości tkwi w nastoletniej duszy, jeśli tylko pozwoli jej się realizować marzenia nie tylko te o zdaniu matury z matematyki. Ta owszem – jest miernikiem dojrzałości – ale tylko w pewnej mierze, bo prawdziwą dojrzałość osiągamy tylko wtedy, kiedy odważymy się przystąpić do egzaminu z oddychania.

Słuchaj Mała
Musisz grać w to tak jak grałaś
Cały czas być sobą, ważyć każde słowo 
I tak jak rzeka płynąć naprzód i nie czekać
Starać się uwierzyć w to, że trzeba przeżyć.

Do niego właśnie – paradoksalnie – przygotowuje Pawła Jeża, młodsza o jedenaście lat Ania Kielanowicz, cichutko barwiąc kolorami czarną biel serca mężczyzny, co skutkuje najgłośniej wymilczaną, a zarazem nieprawdopodobną miłością do ostatniej kropli krwi, za którą rachunek każdorazowo otrzymuje serce będące najlepszym dziennikiem. Ono bowiem zapamięta tych, którzy są godni pamięci. Bądźmy tego świadomi także my, każdego dnia kochając najmocniej i najczulej zarazem, bo tylko wtedy będziemy cieszyć się szalenie oddychając pełnią życia.

 

Zainteresowanych książką odsyłam na stronę Wydawnictwa Videograf SA.

 


Za udostępnienie smakowitego, ślicznie opakowanego egzemplarza recenzenckiego bardzo dziękuję Pani Annie Jeziorskiej z Wydawnictwa Videograf SA oraz Elżbiecie Sidorowicz - Adamskiej za zaufanie i możliwość objęcia kolejnej powieści jej autorstwa patronatem medialnym.

Na okoliczność premiery Okruchów gorzkiej czekolady. Serca na wietrze, przeprowadziłam wywiad, w którym pisarka zdradziła mi szczegóły dotyczące także tomu wieńczącego serię. Gorąco zachęcam do jego lektury!

 

Komentarze

  1. Nie znam tej serii, ale serdecznie gratulują petrolatu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aguś za gratulacje. To dla mnie zaszczyt móc patronować częściom tak wspaniale napisanej serii. Żywię nadzieję, że uda Ci się ją poznać i przekonać się o tym. Pozdrawiam :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[WYWIAD PATRONACKI] Michał Kubicz: Zawsze powtarzam, że dokładnie w tym tkwi największa wartość mojej prozy: opowiadam o postaciach historycznych, a więc z założenia znanych, ale pokazuję ich najbardziej ludzką stronę, a tę widać właśnie w scenach kipiących od uczuć.

[WYWIAD] Daniel Pielucha: Wiedziałem, że będę malował. To niczym nieuleczalna choroba, a jak malować, to szczerze, i to, co się rozumie i czuje najlepiej, stąd ten realizm i Nadrealizm Polski.

[RECENZJA] Maciej Siembieda - "Nemezis"